Pokazywanie postów oznaczonych etykietą felieton. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą felieton. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 8 października 2015

Sielskie, wiejskie życie.


60 metrów węża ogrodowego, znikło wraz z końcem lata. Nie został schowany gdzieś w czeluściach budynków gospodarczych,  tylko z premedytacją ucięty. 10 metrów które zostało, czekało na mnie w tym samym miejscu gdzie ostatnio,  złożone w ten sam sposób, mój sposób. A co się stało z drewnem na opał, przykrytym blachą? Tego nikt nie wie. Wszechwiedzące sąsiadki nic nie widziały, nic nie słyszały. Niech i tak będzie. Nawet ta głowa, ruszająca się w kwiatkach, obserwująca kto przyjechał do mnie o 22 też nic nie wie. Niespodzianki dotyczą także pani "jajeczko", kryjącej się w gęstej pokrzywie, której z dnia na dzień jest co raz mniej. Dzięki tej ciężkiej pracy jej kury będą miały co jeść. I jajeczka będą prawdziwie EKO.

poniedziałek, 14 września 2015

Chciałam być.

Dziecięce i młodzieńcze marzenia dotyczące przyszłości często nie mają nic wspólnego z teraźniejszością. Zdałam sobie sprawę z tego gdy przez te wszystkie lata życia niektórych  zawodowych pragnień nie udało mi się zrealizować.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Wspomnienie lata




Był kiedyś taki czas w moim życiu pełen radości i beztroski. Ten czas to DZIECIŃSTWO.
Kilka wspomnień z tego okresu związane jest z letnimi, dwumiesięcznymi wyjazdami do S. (skrót do nazwy miejscowości).
Pamiętam jak pod koniec roku szkolnego mama z zakamarków szafy wyjmowała potężne torby podróżne. Z biegiem kolejnych dni wypełniały się ogromną ilością ubrań. Wtedy wiedziałam, że czas zająć się upychaniem do tych toreb swoich pluszaków. Jako jedynaczka posiadałam ogromne ilości maskotek. Na pierwszym miejscu pakowałam Kaśkę (dwustronną, miękką lalkę, która w dzień siedziała z twarzą o otwartych oczach, w nocy zaś spała ze mną). Niestety wszystkiego zabrać nie mogłam. Zabawkom, które się nie zmieściły dawałam buzi i tuliłam tak mocno aż poczuły, że są dla mnie ważne. Życzyłam miłych wakacji i zamykałam drzwi do swojego magicznego świata.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Przesilenie


Całą zimę walczyłam z przeciwnościami losu. Więc nic w tym dziwnego, że wraz z pierwszymi promieniami słońca i silnymi podmuchami wiosennego wiatru dałam się ponieść zmęczeniu.  
Weekendy spędzam nie tak jak zechcę. Nie wypoczywam. Budzę się niewyspana i niewyspana zasypiam. Biegam między dwoma/trzema domami i nie wiem jak się w tym biegu zatrzymać. Miałam kupić odpowiednie do tego sportu obuwie, jednak ciągle wypadają mi kolejne wydatki, które skutecznie odwlekają w czasie zakup tego czego najbardziej potrzebuję. Wiosna miała przynieść ulgę zmęczonemu mózgowi.

sobota, 14 lutego 2015

Każdy ma swój dzień.


Dni 2015 roku mijają szybko, coraz szybciej. Nim się nie obejrzymy, będziemy mieć za oknem piękną wiosnę. Ciepłe płaszcze i kurtki odejdą w zapomnienie. Na ich miejscu pojawią się lekkie niczym puch okrycia wierzchnie. Nim to nastąpi, musimy przeżyć kolejne już w naszym życiu WALENTYNKI. Jedni je kochają, inni nienawidzą. Równie dobrze to stwierdzenie może odnosić się do seansów filmu "50 twarzy Greya", na które dziś tłumnie wyruszą zakochane, potrzebujące romantycznych uniesień pary.  Ja wybieram teatr i wyjazd za miasto. Tak tradycyjnie, tak jak w zwykły dzień bo przecież dla niektórych z nas 14 lutego jest właśnie takim zwykłym dniem.  

wtorek, 21 października 2014

Sąsiedzi

     Szukając mieszkania  priorytetem nie byli mili sąsiedzi. Liczyło się wygodne łóżko i dostęp do internetu. Niestety, gdy brama wjazdowa od Twojego domu zacina się w połowie, a Ty stawiasz samochód na chodniku znajdującym się przy płocie Twoich sąsiadów, wiedz, że to najgorsza rzecz jaką mogłaś/ mogłeś uczynić, a Twoje postrzeganie pewnych spraw, może się diametralnie zmienić.

niedziela, 21 września 2014

Pogodzić się ze starością.


Zmiany w życiu są czasami nagłe i niespodziewane. Kolejne przybywające centymetry w pewnych partiach mojego ciała, zaskoczyły mnie na tyle, że gdy patrzę na te zdjęcia, nie poznaję własnej osoby.
Mimo regularnych ćwiczeń, moje ciało się zmienia. Mając prawie trzydzieści lat zaczynam przypominać kobietę. I nawet mi się to podoba. Zniknęły moje problemy z cerą, biust nie jest już w rozmiarze 0. Jedynie w jeansach  nie czuję się komfortowo i mam wrażenie, że moje uda są jak dwa wielkie bloki skalne.

poniedziałek, 1 września 2014

Za wysokie wymagania.


Od około 3 miesięcy noszę się z zamiarem wyprowadzki.  Po obejrzeniu ok 10 mieszkań/pokoi doszłam do wniosku, że albo coś ze mną jest nie tak (mam za wysokie wymagania), albo inne czynniki (może uroda i miły wyraz twarzy) przeszkadzają mi w znalezieniu czterech kątów, do których przyjemnie byłoby wracać po pracy. 
Dziś po kolejnej nieudanej próbie wynajmu 16 metrów kwadratowych, zwątpiłam. I to na tyle, że jestem w stanie rzucić pracę i przenieść się na odległą o 30 km wieś, by tam przy dźwiękach palonego w piecu kaflowym drzewa, delektować się spokojem i obecnością psa demona. Jedynie spędzane tam noce, mogą w mojej wyobraźni przypominać te z najgorszych horrorów. 
Postanowiłam Wam opisać to, co mnie spotkało w ciągu 2 miesięcy poszukiwań gniazdka idealnego. Oto przed Wami: MIESZKANIOWE PERYPETIE KAMILI B.
Mieszkanie nr 1. Studenckie. Cztery pokoje, trzech lokatorów.  Mój przyszły pokój posiada małe okno z widokiem na smutne skupisko szarych wieżowców. Ściany pokoju są w kolorze brudnej, zgniłej zieleni. Dla dopełnienia efektu "dżungli" na jednej z nich naklejono fototapetę z wizerunkiem ciemnego lasu. Swój wzrok kieruję na podłogę. Jej powierzchnia pokryta  jest linoleum (brudne i ciemnobrązowe, we wzór imitujący parkiet) pamiętające czasy PRL..Gdzieś w kącie leży jeden grosz.  Pozostawiony chyba tak na szczęście dla przyszłego lokatora. Pytam dziewczyny, która mnie oprowadza:
-  „Kto tu mieszka?”
Uzyskuję odpowiedź:
- "Ja i  dwóch chłopaków, ale jeden z nich nie pojawia się tu od 2 miesięcy".
Pragnę jak najszybciej opuścić to miejsce i nigdy nie wrócić. Żegna mnie widok obskurnych obitych skórą drzwi, z wygryzioną na środku dziurą. Uciekam.
Pokój nr 2. Mieszkanie studenckie, liczba pokoi 4. Podoba mi się duża szafa i toaletka. Minusy- stare okna, przez które prawdopodobnie zimą wiatr hula po pokoju. Dostrzegam taśmę izolacyjną gdzieś przy górnej framudze. W pewnym momencie moja przyszła, niedoszła współlokatorka nawet mnie rozbawia pytaniem:
- „ Masz chłopaka?”
Odpowiadam, że mam. Moja odpowiedź ją satysfakcjonuje. Mówi:
- "A widzisz jest duże łóżko. Będziesz zadowolona".
Jak miło, dziewczyna od pierwszych minut naszej znajomości dba o moje relacje z chłopakiem. 
Pytam jej, jak wygląda sprawa sprzątania. Czy jej koledzy się nie buntują gdy przychodzi czas na uprzątnięcie bałaganu? I tu słyszę:
- "Ostatnio jeden z chłopaków nie chciał sprzątać, dlatego szukam dziewczyny jako współlokatorki, faceci są zbyt problemowi".
Moje kolejne pytanie brzmi:
- „A jak wygląda sprawa imprez?
Jej  odpowiedź znów mnie rozbawia, ale nie satysfakcjonuje.
- "Imprezy – spoko. Możesz śmiało je organizować. Ja w swoim pokoju nic nie słyszę". Wychodzę i dochodzę do wniosku,  że jestem za stara na mieszkanie studenckie.
Pokój nr XXX- Ogłoszenie brzmi fajnie, zdjęcia mieszkania też są ok, cena przystępna i liczba lokatorów do mnie przemawia.  Dzwonię pod wskazany numer, nikt nie odbiera. Próbuję raz, drugi, trzeci i nic. Zmieniam telefon na mamy, myśląc, że to coś z moją komórką jest nie tak. Kilka godzin później moja rodzicielka informuje mnie o telefonie od nieznajomego Pana. Znów próbuję się z nim skontaktować bez skutku. Piszę więc sms z pytaniami:
- „Kto mieszka w mieszkaniu? Czy jest Internet?”
 O dziwo! Pan odpisuje. Prawie wszystko wydaje się ok. Nawet informacja o tym, że lokatorem jest  dwudziestoparoletni chłopak mnie nie przeraża. Stawiam się o umówionej godzinie pod drzwiami mieszkania i ...całuję klamkę. Kilka minut później na klatce schodowej pojawia się trzydziestoparoletni mężczyzna, który nie chce mnie wpuścić do środka, póki nie sprzątnie bałaganu. Nie pozostaje mi nic innego jak  cierpliwie poczekać. Po chwili drzwi się otwierają, a moim oczom ukazuje się mieszkanie IDEALNE. Pierwszy raz od x czasu jestem zachwycona. Na drugi dzień oddzwaniam i mówię, że jestem zdecydowana. Proszę tylko o dokładną cenę z rachunkami, aby potem przy rozliczaniu się nie było niespodzianek. Moja dociekliwość nie prowadzi do niczego dobrego. Pojawiają się schody. Pan nie wie ile wydaje na ogrzewanie, gaz i prąd. Zapewnia mnie, że to sprawdzi w ciągu kilku dni,  po czym pyta:
- "Czy  mój chłopak nie będzie zazdrosny?"
 odpowiadam , że "Nie. Nie ma o co". Pan ma oddzwonić, kolejnego dnia. Niestety nasz kontakt się urywa. 
Przygoda z kolejnym mieszkaniem jest moją ostatnią, którą tu opiszę. Przeglądając ogłoszenia, znalazłam po raz drugi mieszkanie IDEALNE. Blisko rodzinnego domu i chłopaka. Lokum świeżo po remoncie, w bardzo rozsądnej cenie. Jestem zainteresowana. Jedynie Pan, który zajmuje się sprawami wynajmu, wydaje się trochę nieogarnięty, może zapracowany. Prosi mnie abym oddzwoniła w poniedziałek, czyli dziś. Po konsultacjach z bliskimi decyduje się na wynajem całego mieszkania. Przynajmniej w tym jednym wypadku wiem na co będę przeznaczać połowę swojej wypłaty.  Dzisiejszego ranka, pełna nadziei, dzwonię. Pan odbiera i oświadcza mi, że niestety, ale żona wynajęła mały pokój i został ten drugi, większy.  Grzecznie (a może z irytacją w głosie) tłumaczę mu, że po pierwsze nie taka była umowa, po drugie chcę wynająć całe mieszkanie. W końcu po kilku minutach dochodzimy do konsensusu. Jestem zdecydowana tam zamieszkać i godzę się nawet na lokatora w postaci licealisty. Przemiły Pan obiecuje, że żona oddzwoni wieczorem i dogada ze mną szczegóły. Dzisiejszy wieczór się kończy, a telefonu jak nie było, tak nie ma. 

Nie wspomnę tu o  moich rozmowach telefonicznych w sprawie wynajmu, gdzie okazywało się, że w mieszkaniu nie ma pralki, a "wszystkie media" (oznaczają prąd i gaz). Wybaczam to właścicielom mieszkań pod wynajem. Przecież Białystok to Polska B. Pralka do życia nie jest potrzebna, zaś internet to luksus, który nie dany jest każdemu. 






kombinezon/jumpsuit - ZARA, naszyjnik/ necklace - CARRY, buty/shoes - SINSAY, torebka/bag- sh.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Dbajmy o przyjaciół.

Od około miesiąca mam w głowie pustkę. Jest ona na tyle uciążliwa, że mój neurolog przepisał mi tabletki na pamięć i koncentrację. Ów zaćmienie powoduje też zmniejszoną aktywność na blogu. Dziś po spotkaniu z kuzynką i wypiciu potężnej ilości białej czekolady, moje częściowe zatwardzenie intelektualne minęło na tyle, aby napisać parę zdań tym jak należy dbać o przyjaciół i więzi, które z nimi łączą.
Moja grupka przyjaciół zawęziła się dość znacznie w ciągu ostatnich lat. Niektórzy niewytrzymali moich wahań nastrojów, spowodowanych przykrymi doświadczeniami. Inni dali mi wsparcie.  Jeszcze inni, odeszli z powodów dość błahych, np. znalezienia partnera życiowego. Grono moich przyjaciół ogranicza się w większości do osób, które nie mieszkają w moim mieście. To ludzie, którzy pamiętają o przysłaniu mi czekoladek z drugiego końca Polski i wysłaniu kartki na urodziny/święta. Ich mieszkania i domy stoją dla mnie otworem, np.  nie ma problemu, gdy samolot z Warszawy odlatuje nad ranem, a dojazd z Białegostoku jest utrudniony i potrzebny jest nocleg. 
Problem nie istnieje w sytuacjach, gdy dostaje zaproszenie na męski wieczór i nie chcę być jedyną dziewczyną. Dzwonię do osoby, którą kilka lat temu nie podejrzewałam o ludzkie odruchy, a Ona zwarta i gotowa stawia się po 30 minutach u mnie w mieszkaniu, następnie już na imprezie sprawia, że poznaję kogoś wartego uwagi.
Przyjaciele czasem podrapią po pleckach i pociągają za włoski, bo wiedzą jakim pieszczochem jestem.
Bywają chwile, gdy przyjaciel/ przyjaciółka zawala. Kontakt z taką osobą staje się utrudniony, mimo to jej/ jego konto na instagramie jest aktualizowane co 2 godziny. W tym wypadku masz dwa wyjścia z sytuacji. Możesz poczekać aż szczęśliwy czas minie (uprzedzam może to trwać długo), ewentualnie jaskrawą, grubą kreską odkreślić to co Was łączyło.  


 Sytuacje opisane wyżej, zdarzyły się naprawdę, a osoby w nich uczestniczące są bliskie mojemu sercu. 


sukienka/dress - sh,  koszyk/ basket bag - sh, naszyjnik/necklace - stradivarius, zamszowe szpilki/ suede heels - Zona Zero

piątek, 4 lipca 2014

Mundialowe rozterki


Od lat jestem wierną fanką siatkówki, za piłką nożną nigdy nie przepadałam. Pewne przewrotne wydarzenie sprawiło, że od jakiegoś czasu chcąc czy nie, ta dyscyplina sportowa stała się częścią mojego nowego, lepszego życia, np. jadąc PKS-em nad morze, musiałam przyjąć do wiadomości fakt, że około godziny 21 transmitowany będzie jeden z meczy LIGI MISTRZÓW. Moim zadaniem była modlitwa o dogodne połączenie z wifi. Czy miałam coś przeciwko, aby mój współpasażer cieszył się z każdego gola drużyny, której kibicował? Raczej nie, korzystając z okazji zasnęłam.
Moja piłkarska wiedza dotyczy ilości i rozmieszczenia bramek na boisku oraz definicji spalonego. Wiem też że co 4 lata rozgrywają się Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej. Na czas tego wielkiego, piłkarskiego święta wg. wskazań moich kolegów oraz mnóstwa demotywatorów, kobieta ma znaleźć miejsce wygodne, zaciszne, a co najważniejsze położone jak najdalej od odbiornika, który transmituje mecz. Kobieta vs. piłka nożna to poważny i bardzo popularny problem! My - kobiety jesteśmy kreowane na zaborcze, pełne piłkarskiej nienawiści istoty. Czy rzeczywiście tak jest? Prawda leży po obu stronach, dlatego poniżej podaję kilka cennych rad dotyczących tego, jak przetrwać MUNDIAL i nie zniszczyć związku.
Jeśli nie jesteś fanką piłkarskich zmagań, nie widzisz zalet w oglądaniu przystojnych piłkarzy, powinnaś sobie znaleźć inne zajęcie. Skorzystanie z chwili wyłącznie dla siebie, to dar od niebios. Możesz wyjść z koleżankami na drinka, ewentualnie poczytać książkę, zadbać o siebie. Jeśli jesteś zapracowaną matką, powinnaś wziąć urlop, pojechać na upragnione wakacje. Dzieci zostaw teściowej, mamie ewentualnie mężowi, który w przerwach poszczególnych rozgrywek zadba o rodzinę ;) Jeśli mecz piłki nożnej nie wywołuje w Tobie negatywnej fali emocji, jest to idealny czas na scalenie Twojego związku. Kup piwo, chipsy, usiądź z ukochanym na okupowanej przez niego kanapie i obejrzyj choć jeden mecz. Zobaczysz, że "urośniesz" w jego oczach do rangi tej "idealnej". Nie będzie skarżył się kolegom na swoją wredną, nietolerancyjną dziewczynę.
Może zdarzyć się tak, że będziecie razem z mężem/chłopakiem/narzeczonym dzielić jedną małą przestrzeń. Przyjdzie czas meczy, ty zechcesz obejrzeć rozgrywki siatkówki, on z kolei wybierze piłkę nożną. Wtedy w życie wprowadźcie słowo "KOMPROMIS". Moja wizja pójścia na ustępstwo wygląda mniej więcej tak: oboje siedzicie na tej samej zdezelowanej kanapie, każde z własnym laptopem, zakładacie na uszy słuchawki i delektujecie się cudowną chwilą bycia razem przy jednoczesnej możliwości obejrzenia tego co planowaliście. Jeśli nie posiadacie dwóch laptopów, telewizorów wtedy kobieto miej serce, niech Twój wybranek idzie z kolegami do pubu gdzie transmitowany będzie mecz. Wróci na pewno a jeśli nie, oznaczać to będzie, że nie wart był Twojego serca i całej mundialowej gorączki. 

 
 



sukienka/dress - atmosphere outlet, zamszowe szpilki/ suede heels - vintage, pasek/belt- H&M, kolczyki/earrings- H&M, torebka/ bag - vintage

wtorek, 6 maja 2014

Życiowe aspiracje

 

Słuchając po raz setny piosenki Beyonce - Pretty Hurts doznałam olśnienia i powstała notka dotycząca marzeń, planów na przyszłość, czyli  moich życiowych aspiracji.
Samorealizacja i dążenie do upragnionych celów daje mi niezwykle wiele energii. Na moje życiowe aspiracje składa się kilka czynników są to m.in.: kariera, miłość, rodzina, dążenie do uzyskania własnego miejsca we wszechświecie innymi słowy mieszkania z garderobą.
Kariera. 
Przyznam szczerze, na studiach nie byłam najbardziej „ogarniętą” dziewczyną. Były przedmioty, których nienawidziłam, były też takie które kochałam. Przeważnie były to te niezwiązane z moim kierunkiem studiów. Na 3 roku historii okazało się, że ustawy przyswajam szybciej niż konkretną wiedzę z podręczników (o datach nie wspomnę). Kierunku nie zmieniłam, choć ciągle marzyłam o prawie. Gdy się już na nie dostałam, rzuciłam. Gdzieś zagubiłam się w swoim świecie i nieumiejętnie pokierowałam swoim losem.  Następnie korzystając z dobrej znajomości Ustawy o Ochronie Zabytków, trafiłam na wakacyjne praktyki do Urzędu Ochrony Zabytków i tam po części dorosłam. Dzięki temu doświadczeniu kończąc studia, wiedziałam, co chcę robić i gdzie chcę pracować. Wybrałam dwie dziedziny Ochronę Zabytków lub "coś" związanego ze sztuką.  Jak po nitce do kłębka dostałam staż, potem pracę w Galerii Sztuki, w której  rozkwitłam.  Na tym nie kończę.
Uważam, że jeśli czas, chęci  i środki finansowe mi pozwolą, pójdę dalej w kierunku  spełniania marzeń  czyt. poświęcę te 5 lat i skończę prawo  lub ewentualnie historię sztuki, wtedy będę mogła swobodnie odkrywać tajemnice skrywane na poszczególnych obrazach, w rzeźbach czy budynkach.
Miłość.
Jestem niepoprawną romantyczką. Mimo kilku razy „sparzenia się” i pałania platoniczną miłością do osób jak się później okazywało niewartych mojej uwagi. Mimo nazwania mnie "modliszką" przez jednego z moich kolegów, uważam że miłość jest czymś ważnym w życiu. Miłość oznacza dla mnie spokój, namiętność i radość, a wszystko to w ścisłym poznawaniu drugiej osoby, z którą jesteśmy związani.
Z biegiem lat zauważam, że co raz inaczej postrzegam związki i relacje w nich zachodzące. Dziś wiem, że najważniejsze w związku są przyjaźń, odwaga i rozmowa. Nic bardziej nie łączy jak  wzajemne niesienie pomocy oraz rozumienie problemów drugiej osoby, bo to co może wydawać się dla nas czymś prostym do rozwiązania, w oczach drugiej osoby może być czymś niezwykle trudnym.
Rodzina.
Moja rodzina składa się z mamy, taty i psa Lolka, dlatego zawsze zazdrościłam wszystkim moim znajomym, którzy  święta spędzali w dużym gronie cioć, wujków, braci i sióstr rodzonych i ciotecznych. W przyszłości planuję mieć ciut większą rodzinę składającą się z mamy, taty, Lolka, męża, szynszyla/ ewentualnie kwestia do uzgodnienia dziecka.
Mieszkanie.
Kiedy po 25 latach spokojnego życia jedynaczki tracisz swój pokój, uwierz mi nie jest fajnie. Wybierasz życie na rusztowaniach znajdujących się za oknami Twojego mieszkania i tam piszesz notki na bloga (żart sytuacyjny). Zapominasz o prywatności i o wszystkim, co jest z nią związane. Rozmawiasz przez skype w łazience, odkrywasz dziwne, rzeczy w swoim pokoju i fakt, że ktoś ruszał Twoje książki i nie odłożył ich na miejsce. Zdajesz sobie sprawę z tego, że to już nie jest tylko i wyłącznie Twoja ostoja. 
Tak się stało w moim przypadku. Poprzysięgłam więc sobie, że przy pierwszej podwyżce wyprowadzę się z domu, znajdę jakiś przytulny pokój, a przy dobrych wiatrach kupię mieszkanie podobne do mieszkania moich przyjaciół z Gdańska, którzy burząc kilka ścian stworzyli niezwykłe miejsce do życia. Ta niezwykłość polega na dużej łazience i garderobie.


Drogi Czytelniku! Jeśli dobrnąłeś do końca tego postu, zapamiętaj moją krótką radę:  MIERZ WYSOKO I  MARZ!
PS. Oczywiście pomimo braku tego ostatniego czynnika, jakim jest własne mieszkanie, uważam się za osobę szczęśliwą. Czasem tylko burza hormonów w moim organizmie powoduje nagłe napady płaczu i zgrzytania zębów. 






t-shirt-porysunki and Studio Agama, torebka/bag- H&M, naszyjnik/necklace- DIY,  
skórzane baleriny/ leather balerina pumps -  polish company Wiel - But 
spodnie/trousers- Be Beau



#header-inner {text-align: center;}