niedziela, 8 czerwca 2014

Otwartość.

Osoby, które znają mnie nie tylko poprzez czytanie bloga, wiedzą z jaką łatwością nawiązuję relacje międzyludzkie. Ostatnio zastanawiałam się skąd na dobrą sprawę wziął się we mnie ten niezwykły dar. Czy to geny? Czy wyuczenie?  
Będąc trochę młodszą, nie lubiłam rozmawiać. Byłam tzw. milczkiem. Z biegiem lat moja gadatliwość i pokazywanie tego, co czuję, wzrastało. Co raz bardziej widzę jak jestem podobna, (choć w tej jednej kwestii) do swojej mamy. Która dla przykładu, w ciągu dwóch godzin pobytu w Szczecinie, zdobyła grono znajomych. W konsekwencji tego spędziłyśmy z nimi cudowny tydzień. 
Czasem zdarza się mi milczeć. Pamiętam, jak 8 lat temu znajomy znajomego, zachwycony moją gadatliwością zaprosił mnie na studniówkę. Okazało się wtedy, że nie zawsze jestem skora do rozmów, że są osoby, które mnie peszą. Za tą studniówkę tutaj w tym miejscu oficjalnie przepraszam. Kolejnym takim przykładem są ćwiczenia na studiach. Kiedy to znając odpowiedzi na zadane przez wykładowcę pytania, nie miałam ochoty na ich wypowiadanie. Dlaczego?  Powód był podobny do tego ze studniówki. Dopiero na 5 roku studiów znalazłam metodę  na moją "blokadę" w postaci zmiany grup ćwiczeniowych. 
Pamiętam swój pierwszy dzień na wolontariacie w jednej z instytucji kultury. Jedna z pracujących tam pań oceniła mnie jako "wygadaną". Wówczas nie wiedziałam czy  mam to uznać za komplement czy obrazę. Postanowiłam jednak, że się nie zmienię, a z tą Panią zaprzyjaźnię. 
Aktualnie pracując z ludźmi, wśród ludzi nie zamykam się w sobie. Cieszę się każdym przegadanym dniem.  Nie ukrywam swoich uczuć i odczuć i tego samego oczekuję od swoich bliskich. Gdy coś mnie boli i przeszkadza, staram się o tym mówić. Choć czasami bywa trudno. Gdy coś mnie cieszy, mówię o tym. Mówię, kiedy mi na kimś zależy, kiedy kogoś lubię, gdy coś mi sie podoba nawet jeśli jest to sukienka znajomej, za którą nie przepadam. Wiem, że dzięki otwartości można zajść daleko, a moje "wygadanie" to bardziej zaleta niż wada.

PS. Od środy jestem posiadaczką aparatu na zęby, a dokładniej na podniebienie. Nie mogę mówić, ani jeść. Chyba właśnie to skłoniło mnie do napisania tej notki. Pierwszy raz w życiu nie mam ochoty na spotkania z bliskimi czy też rozmowy, przez skype. Ograniczyłam kontakty do tych na facebooku i poprzez smsy.  Mam nadzieję, że niedługo to się zmieni, inaczej kolejne posty będę tworzyć z sali oddziału psychiatrycznego.   Życzcie mi powodzenia.


 koszula/shirt- bershka, spodenki/shorts - sh,  torebka/bag - six, okulary/sunglasses- CARRY, zamszowe szpilki/ suede heels - DIDER.

7 komentarzy :

  1. bardzo fajna stylizacja, śliczne kolory:)

    OdpowiedzUsuń
  2. https://www.facebook.com/przecinki?fref=ts , pozdrawiam :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Lato zawitało :)
    Przyznam szczerze, że ja kiedyś nie lubiłam zabierać głosu. Teraz nie mam z tym problemu i chętnie nawet przemawiam :)
    Co do aparatu - pamiętam! Nosiłam go w liceum. I zawsze po tzw. :dokręcaniu" miałam kłopot z jedzeniem innych niż płynnych rzeczy. I ciężko się było przyzwyczaić do samego istnienia tego czegoś na zębach, ale da się polubić! :)

    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczne zdjęcia:)! bardzo ładnie wyglądasz:)
    zapraszam do mnie
    http://mesmerize87.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. fajna taka pastelowa stylizacja - przy czym zacnie przełamana butami w kolorze fuksji. Tylko kopertówkę tez bym dała w jakimś mocnym kolorze. Poza tym - rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ładne zdjęcia. Fajny wpis chciałabym żeby ktoś odsprzedał mi swojej gadatliwości, gdyż jestem milczkiem. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyczne spodenki i szpilki - kolor mają po prostu cudowny! Sama zastanawiałam się niedawno,czy nie zamówić sobie błękitnych szortów na http://www.diversesystem.com/kolekcja-damska/spodenki.html#1. Mam w zasadzie podobne buty, ale nie aż tak intensywny kolor - może pomysł zapożyczę :)

    OdpowiedzUsuń

#header-inner {text-align: center;}